Święto narodowe. Mecz Polska - Niemcy na Euro 2016. Gdyby dzisiaj powoływali do armii, co drugi by się zgłosił. Patriotyzm pulsuje w żyłach. Strefy kibica powstają w każdym mieszkaniu, w którym jest przynajmniej jeden osobnik z chromosomem XY. Chipsy, cola, piwo, przekąski, piwo, hot-dogi, piwo, nachosy, dipy, piwo.
Powinni zrobić w całym kraju coś w rodzaju godzin rektorskich albo dziekańskich. Takie godziny prezydenckie. Od 14:00 byłby fajrant, żeby się na spokojnie przygotować i nazbierać jedzenia jak na dwuletnie oblężenie jakiegoś fortu.
Jak już mamy przygotowaną strefę kibica, z szybkim dojściem do wszystkich pięciu pilotów oraz przekąskami na wyciągnięcie ręki, zjeżdżają się goście. To rodzina albo kumple, czasem jakaś kumpela. Sami eksperci. Znawcy. Wytrawni piłkarze. Wierni kibice.
[Uwaga: w tym artykule żartuję sobie z sezonowych kibiców takich jak ja.]
Minuta po minucie.
21:00
Pierwsza minuta i się zaczyna:
Wujek Heniek, kibic lokalnej drużyny, patrzy w telewizor i wlewa w siebie pierwsze łyki piwa. Ja w tym czasie staram się przypomnieć sobie, jak nazywają się nasi piłkarze, poza Lewandowskim oczywiście, oraz rzucam swoje pierwsze eksperckie zdanie. Wczoraj przeczytałem je gdzieś w nagłówku jakiegoś artykułu, więc mogę trochę poudawać, że coś tam wiem. - Słyszałem, że Nawałka rozpracowuje każdą drużynę bardzo skrupulatnie, jak nikt wcześniej? Hmm, chyba nikt inny tego nie czytał.
15 minuta: mama zaczyna się śmiać, że roztarła sobie całą farbę na czole. Zaczynają się pierwsze dobre akcje, padają pierwsze słowa naszych domorosłych znawców. - Gdzie lecisz?! Podaj do środka?! Do przodu! Jaki faul?! Jaki kurwa faul?! Na kartkę to na pewno nie było! Atak na piłkę był!
Zatem już w pierwszych minutach wujek okazuje się strategiem, tato trenerem, mama najwierniejszym kibicem, mimo, że zaraz spyta, którzy to nasi. A ja na końcu będę ich przekonywał, że to nie jest takie proste wszystko. Mimo, że przed chwilą dowiedziałem się co to jest ten cały spalony.
40 minuta. Przed końcem pierwszej połowy rozpracowaliśmy nasze narodowe błędy. - Za mało podają! gdzie ten Lewandowski?! Nic nie było! No trzeba było strzelać! No strzelaj! No i przestrzelił. Nie weszło mu. Jakby biegali szybciej, to by weszło, ale im się nie chce. I tak dostaną kasę.
O przeciwnikach również wiemy wszystko jeszcze przed przerwą.
Ja: - kurde, dobrą obronę mają. A Özil jest w niezłej formie. Nieważne, że to jedyny reprezentant Niemiec, którego kojarzę, poza tym Obersturmführerem, czy jak mu tam.
Sędzia doliczył 1 minutę. Pojawiają się pierwsze piłkarskie żarty.
Tato: - piłka nożna to taka gra, w której 22 mężczyzn biega za piłką, a na końcu i tak wygrywają Niemcy. Śmiejemy się, jakbyśmy słyszeli to po raz pierwszy.
Wujek za to pojechał z nowością: - przepraszam, po ile Kapustka? Jakieś 40 milionów euro. heh.
Rozlega się gwizdek, koniec pierwszej połowy, Niemcy prowadzą 1:0. Musimy się pozbierać. W tym czasie uzupełniamy zapasy, idziemy się przewietrzyć, sięgamy do lodówki po następne browary. Wszystkie ciuchy są do prania, ponieważ każdy z nas zapomniał, że ma na twarzy biało-czerwoną szminkę, którą trzy razy zdążył rozmazać, przecierając czoło. O zlepionych włosach nie wspomnę.
Zaczynamy drugą połowę słowami - no mam nadzieję, że chłopakom starczy motywacji. Nasz zespół nie ma psychy, może być kiepsko. Musimy iść do przodu!
Po kilku minutach jest już standard. - Dośrodkuj! Na co czekasz?! Już mógł strzelać gamoń. Jak by się bardziej wysilił, to by strzelił. W ogóle nie są skoncentrowani. To jest właśnie polskie podejście...
Gol dla Polski! Wyrównujemy wynik. Nagle wszyscy rzucają się sobie na szyję, dzieci uciekają do piwnicy, na dworze słychać wycie syren, odbywa się konkurs kto głośniej zatrąbi na wuwuzeli. Ktoś wjechał w drzewo z wrażenia. Ktoś wyleciał z okna. Ktoś odpalił petardę w sufit. Tylko ja nie widziałem, bo prosili mnie, żebym nasypał nachosy. Trudno, będzie na powtórkach...
Rzut rożny. Tym razem z telewizora dobiegają do nas zdania, które słyszymy chyba w każdym meczu, niezależnie kto z kim gra: - Musimy uważać, mówi się, że doskonalili stałe fragmenty gry. - Świetne zagranie. On jest znany z tego, że dobrze gra głową. - Tak, to typowa gra tej drużyny. Wniosek: jacy eksperci w telewizorni, tacy przed nią.
70 minuta. Jest pot na czole. Wracamy do typowego marudzenia - Oby utrzymali poziom. Może być ten remis, byle nie stracić bramki. Jakoś to będzie. Lewy sam nie utrzyma tej drużyny. Czemu nie grają na Lewego?!
20 minut przed końcem, to już prawdziwa jatka.
Jaki kurwa faul?! No nie udawaj! Grają na czas! Nic nie było! Podaj mu! Po co do tyłu! Trzeba iść do przodu! No masz go po prostej! No patrzy i nie widzi! Gooool! A nie, przestrzelił. Nie miałby szans gdyby weszło.
No i końcówka.
Gdy wygramy, będziemy świętować tak, jakbyśmy wygrali euro. Gdy przegramy, powiemy, że nie byliśmy w formie, a poza tym przeciwnik takiej klasy, to dobrze, że nie przegraliśmy więcej. Poza tym wiatr wiał pod prąd. Ale nic się nie stało. Polacy nic się nie stało.
[Postacie użyte w tym artykule należą do fikcyjnej rodziny Kowalskich.]
Artykuł Jaki faul?! Euro 2016 i eksperci przed telewizorem. Minuta po minucie. pochodzi z serwisu Lexpressive Lifemode.